ďťż
emigrancki los;)
ďťż
Strona startowa




vanilla_sky - 2005-06-27 16:56
emigrancki los;)
  zaczelysmy troche poplakiwac w innym watku (http://www.wizaz.pl/forum/showthread.php?t=57281), wiec postanowilam zalozyc nowy na temat, zebysmy bez poczucia winy, ze komus zasmiecamy watek mogly sobie ponarzakac na los emigrantki :cmok:
wiadomo, ze mieszkanie w innym kraju ma swoje zalety, w koncu nikt nas pod grozba smierci tu nie sprowadzil (mam nadzieje;) ) ale z drugiej strony... sa momenty, kiedy zle i smutno, kiedy czuje sie wielka przepasc gdy chce porozumiec sie z "tubylcami", gdy czlowiek czuje sie obco w pewnych sytuacjach, nawet po latach spedzonych w danym kraju. ja jestem w stanach juz piec lat i ciagle bardzo tesknie za polska, za ta swoboda rozmowy jaka mialam w polsce (tutaj taki pelny komfort w rozmawianiu z kims osiagam dopiero jak znam kogos ju znaprawde dobrze), za pewnoscia siebie, za byciem "jedna z" a nie "jedna z poza"...
jedni potrafia sie przystosowac od zaraz. moj brat przyjechal tu przede mna i ani przez chwile nie tesknil za domem. polske odwiedzil raz, podczas gdy ja przynajmniej z osiem :eek: moja mama jest tu juz osiem lat i w polsce tez byla tylko raz, i to za namowa brata, wcale ale to wcale ich tam nie ciagnie.
jenn, ja tez czuje sie samotnie mimo iz mam sporo znajomych. ale czegos brakuje. mam amerykanskie kolezanki, kolegow, ale w sporej wiekszosci sa wlasnie tacy strasznie podobni do siebie - zainteresowania: baseball, zakupy, calowanie sie z chlopakami (tutaj na uniwerku odchodzi to co ja przerabialam w szkole sredniej, o akademickiej atmosferze z jaka spotkalam sie na UW mozna tylko pomarzyc - a zaznacze ze chodze do szkoly uznawanej za jedna z lepszych w kraju)
w ogole o tym wszystkim moglabym napisac ksiazke;) dlatego moze lepiej w punktach napisze, co najbardziej mnie boli/ denerwuje/ drazni:
- bariera jezykowa. moj angielski jest swietny, nie powiem, ale wciaz czuje sie "do tylu" w niektorych codziennych sytuacjach. czasem, kiedy trzeba cos powiedziec szybko, zazartowac, rzucic celma riposta - po angielsku te polaczenia w mozgu dzialaja duzo wolniej wiec czasem po prostu nie mowie nic, albo nie lapie dowcipu w pore, przez co czuje sie ograniczona w jakis sposob, bo nie moge byc do konca soba, nie moge pokazac na co mnie stac i kim jestem, przez co czesto czuje sie niezrozumiana.
- jak ludzie slysza moj akcent i widze te spojrzenia - nie od wszystkich, ale zdarza sie, ze jak cos powiem, to zaraz czuje jakas niechec, zwlaszcza mlode dziewczyny potrafia stworzyc taka atmosfere. nienawidze tez, jak ludzie maja jakies uprzedzenia do obcokrajowcow i automatycznie traktuja mnie jak przyglupa i gdy zwracaja sie do mnie to przemawiaja jak do osoby opoznionej w rozwoju :confused:
- jak ludzie mnie nie rozumieja - mimo, ze mowie dobrze to mam mocny akcent i sporo jest ludzi, ktorym zajmuje sporo czasu przyzwyczajenie sie do tego jak wymawiam niektore slowa - na poczatku musze czasem powtarzac trzy razy zeby zalapali nawet najprostsze zdanie :eek:
- zamkniecie kulturowe amerykanow. poza amerykanska klasyka nie znaja niczego. nie ma w nich checi by odkryc literature czy film z innych krajow (zaznacze, ze znam takie osoby stad, ale sa to niestety wyjatki), wszyscy tu lubia i chwala te same filmy, nawet z tych ambitniejszych powtarzaja sie wiecznie te same tytuly (requiem for a dream, shining itp) tak jakby to bylo w tonie lubic te wlasne filmy. zeby odkryc cos wiecej, cos innego, nikomu sie nie chce.
- amerykanska rutyna. wszyscy zyja wg tych samych schematow, tych samych scenariuszy. no wiem, ze wszedzie gdzie nie pojdziesz sa schematy wg ktorych ludzie zyja, ale u amerykanow jest to w wiekszym natezeniu wg mnie. w collge kazdy robi to samo. a potem stabilizacja i znowu kazdy robi to samo - kupuje ten sam dom, ten sam samochod, tego samego psa. te filmy amerykanskie to wcale nie przesada (mam na mysli stereotyopwe amerykanskie rodziny) - tu wiekszosc ludzi naprawde zyje w ten stereotypowy sposob.
- sztucznosc i nieszczerosc. do zrzygania te puste slowotoki "how are you... good what about yourself... how is X... oh good, he's doing good" - i tak przez pol godziny pusta gadka doslownie o niczym. az brakuje mi przyslowiowego polskiego narzekania, przynajmniej jest efekt zaskocznia, bo sie nie wie nigdy na co dzis dana osoba bedzie narzekac;) a tu te wszystkie small talki identyczne sa. no i te sprzedawczynie rzucajace sie na mnie i pytajace "how are you" - tez mi sporo zajelo, zeby sie przyzwyczaic :mad:
- formalizm amerykanow. tutaj sie nie wpada na kawke tak ot. jak sie spotykasz ze znajomymi (tu juz pisze o ludziach w srednim i starszym wieku) to musi byc specjalna okazja, oficjalna..
- pracoholizm. tylko praca praca praca, przyjaznie sa dla dzieci i studentow. potem na to juz nie ma czasu i przyjaciolmi nazywasz ludzi, do ktorych dzwonisz co miesiac i widzisz raz na pol roku :confused:
- brak dziecinstwa. wyjazdy letnie, szalenstwa? zapomnij. tu lato jest od pracowania.
to sobie ponarzekalam :mad: wpisujcie sie wizazanki emigrantki, powiedzcie co boli, co drazni, co cieszy. oczywiscie watek nie jest tylko dla wizazanek zza oceanu, mam nadzieje, ze wszystkie, ktore los wymiotl poza polske sie wpisza i podziela wrazeniami. jestem bardzo ciekawa jak to jest zycie w innych krajach, nie tylko w usa.
na koniec dodam, ze sa oczywiscie pozytywne strony mieszkania tutaj. na przyklad uwielbiam ten "melting pot" roznych kultur - mieszkajac tu dowiedzialam sie przez 5 lat wiecej o roznych kulturach niz mieszkajac w polsce 20 lat. mam znajomych z libanu, z peru, z anglii, z turcji, z brazylii, z portugalii.. i mnostwa innych.
poza tym milo uchodzic za egzotyczna persone czasem :o w polsce to bylam takim szaraczkiem, jedna z wielu, tu ciagle ktos sie zachwyca moim akcentem, kultura (tak tak, sa skrajne reakcje, od dziwnych spojrzen po takie pelne zachwytu), wygladem. panom dziewczyny z akcentem najczesciej sie bardzo podobaja :o juz nie raz mi mowiono, ze taki sexy akcent, ze mogli by sluchac jak im mowie do ucha noce cale;) ogolnie tu dziewczyny z europy (tym bardziej wschodniej) czesto uwazane sa za bardzo seksowne i egzotyczne, nie powiem, dziala to na kobieca proznosc :o
ogolnie to szkoda, ze stany sa takie wielkie, super by bylo spotkac sie z elfem czy jenn i tak od niechcenia pojsc sobie razem na zakupy, do kina, ech... :(





Lazy_Morning - 2005-06-27 17:20
Dot.: emigrancki los;)
  Uch, Vanilla Sky, przeczytałam wszystko z wielkim zainteresowaniem :nauka: Takie bezlukrowe, autentyczne wrażenia są najciekawsze, najbarwniejsze :ehem: Jak dobrze, że 8 lat temu nie dałam się wypchnąć do Chicago i za mąż! :cool:
Dziewczyny, piszcie- ja z Wami nie ponarzekam, bom w ojczyźnie, ale będę czytać :D :cmok:



vanilla_sky - 2005-06-27 17:24
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez Lazy_Morning Uch, Vanilla Sky, przeczytałam wszystko z wielkim zainteresowaniem :nauka: Takie bezlukrowe, autentyczne wrażenia są najciekawsze, najbarwniejsze :ehem: Jak dobrze, że 8 lat temu nie dałam się wypchnąć do Chicago i za mąż! :cool:
Dziewczyny, piszcie- ja z Wami nie ponarzekam, bom w ojczyźnie, ale będę czytać :D :cmok:
lazy, w chicago moze byloby ciekawiej, bo w wielkich miastach jest wiecej ludzi, wieksza roznorodnosc, no i polski wiecej tam tez:)
a co do bezlukroego portretu amerykanow to polecam serdecznie film ABOUT SCHMIDT:)



Lazy_Morning - 2005-06-27 17:52
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez vanilla_sky lazy, w chicago moze byloby ciekawiej, bo w wielkich miastach jest wiecej ludzi, wieksza roznorodnosc, no i polski wiecej tam tez:)
a co do bezlukroego portretu amerykanow to polecam serdecznie film ABOUT SCHMIDT:)
hiii :) ale już się nie dowiem, chyba że na chwilkę wyskoczę z TŻ ;)

Serio tak ciężko się zaprzyjaźnić lub choćby bliżej poznać- tak prawdziwie? Czujesz się "poza nimi"- a gdybyś była jedną z nich? Jak jest z przyjaźniami Amerykanek? (jeśli coś zaobserwowałaś pod tym względem). Nie wyobrażam sobie takiego "ślizgania się" po wierzchu:nie:

Vanillka, piszesz też o... hmm.. zawężonych horyzontach Amerykanów... ;) A ja miałam ochotę na MuT założyć wątek dla ciekawych Polski Mucianek :hahaha:

Ciekawskie pytanko- jeśli można :D Co studiujesz?

PS: "About Schmidt"? mhmm... to coś z Nicholsonem? Kiedyś chyba Kinomaniak omawiał.. Może na weekend sobie wypożyczę (jeśli to to) :)




bunny-pie - 2005-06-27 18:02
Dot.: emigrancki los;)
  1 załącznik(i/ów) Ach,
niedlugo znowy emigruje :cry: do goracej Kalifornii. Duzo dziewczyn juz wie: mój amerykanski narzeczony tam pracuje, mamy tam mieszkanie. Upal, czterdziescipare stopni. Pokaze Wam moje za przeproszeniem "zadupie". Kurde, jak wiatr wieje to taki goracy, fu. Ja tez szybko mdleje :cry:
Ogólnie wole Amerykanów od Niemców. Sa bardziej serdecznie i bardziej podobni do Polaków niz Niemcy. Zaznaczam, ze znalam strasznie duzo milych Niemców, mialam super sasiadów. Ale jakos najlepiej czulam sie wsród obcokrajowców. Moje kolezanki byly z Rumuni, Polski, Turcji, Indii, Kroacji (po Polsku chyba Chorwacja), z Wloch, Rosji i Danii.
Niemieckie znajome (zaznaczam, nie wszystkie tylko te które znalam) albo imprezowaly albo robily kariere, rodzina dla nich nie jest na pierwszym miejscu. Niemieckie kolezanki nigdy mnie nie rozumialy jak powiedzialam, ze chce zostac w domu, nie chce isc do knajpy... zawsze byly zaskoczone jak ja moge. Jeszcze raz zaznaczam Nie lubie styl zycia i kulture wiekszosci Niemców ale ich lubie, bo sa i byli mili dla mnie i mojej rodziny

W Ameryce, pare razy bylam, nie mialam problemów. Mam akcent, mam problemy z wypowiadaniem "Squirrel" i "Refrigerator" :D , ale mi tam nie przeszkadza. Dzieki Niemcom (którzy byli super dla nas Polaków z akcentem, akceptowali to i nigdy nic nie powiedzieli, przyjeli nas dobrze w Nieczech) nauczylam sie nie zwracac na to uwage (w Ameryce), wydaje mi sie ze nie patrza sie glupio, ze akceptuja, wiec ja sie nie krepuje. Jak czegos nie rozumie, pytam. Najczesciej Amerykanie umia tylko po angiesku, jak mi któs cos glupiego powie, to odpowiem ze "przynajmniej umie 3 jezyki i dwóch innych sie jeszcze ucze." :D

Jak ja tesnkie za Polska :cry: Acha, no i w Niemchech tez mieszkalam w takiej wsi

Ach namieszalam :cool: Fotka, moje miasto w Kali z chyba 1990 roku, teraz jeszcze jest stacja benzynowa i pare sklepów, Mall niestety niema :( A to w srodku to jezioro ;) , Kalifornia je tez ma :cool:

Tinker



natii4 - 2005-06-27 18:09
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez bunny-pie Ach namieszalam :cool: Fotka, moje miasto w Kali z chyba 1990 roku, teraz jeszcze jest stacja benzynowa i pare sklepów, Mall niestety niema :( A to w srodku to jezioro ;) , Kalifornia je tez ma :cool:

Tinker
Jak ja nie lubię takich zaplanowanych miasteczek.Wszystko takie geometryczne,ładnie poukładane ....... Bleeeeee :(



vanilla_sky - 2005-06-27 18:13
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez Lazy_Morning hiii :) ale już się nie dowiem, chyba że na chwilkę wyskoczę z TŻ ;)

Serio tak ciężko się zaprzyjaźnić lub choćby bliżej poznać- tak prawdziwie? Czujesz się "poza nimi"- a gdybyś była jedną z nich? Jak jest z przyjaźniami Amerykanek? (jeśli coś zaobserwowałaś pod tym względem). Nie wyobrażam sobie takiego "ślizgania się" po wierzchu:nie:

Vanillka, piszesz też o... hmm.. zawężonych horyzontach Amerykanów... ;) A ja miałam ochotę na MuT założyć wątek dla ciekawych Polski Mucianek :hahaha:

Ciekawskie pytanko- jeśli można :D Co studiujesz?

PS: "About Schmidt"? mhmm... to coś z Nicholsonem? Kiedyś chyba Kinomaniak omawiał.. Może na weekend sobie wypożyczę (jeśli to to) :)
a co lazy, hamerykanin ci sie oswiadczyl? (wybacz wscibstwo, tak tylko pytam;) )
ja mam sporo kolezanek amerykanek. jedne bardziej otwarte, inne mniej (te co mnie dluzej znaja staly sie bardziej otwarte przez obcowanie ze mna, skromnie przyznam) ale wciaz czuje jakas przepasc, ktora trudno opisac. nie mam tej swobody co z polskimi znajomymi, tego samego poczucia humoru, wiele rzeczy, ktore ja robie one wciaz traktuja jak dziwactwa (np ogladanie przeze mnie roznych zagranicznych filmow, chodzenie na festiwale, zbieranie "dziwnych" zdjec itp) i wciaz czasem jak cos powiem to widze, ze one nie jarza o co mi chodzi. wiekszosc z nich to mile kompanki na zakupy, pogaduchy o facetach, aktorach, i takich typowo babskich sprawach, ale jak mam ochote na glebsze zwierzenia z serca to nie napotykam zrozumienia, nie wiem czmeu, moze po prostu inne wychowanie, inne zaplecze sprawia ze tak czuje... tak, sporo jest tego jak to okreslilas "slizgania sie po wierzchu". i zabawne jest to, ze do tej pory jedyne naprawde glebokie przyjaznie jakie zawarlam to bylo z dwoma dziewczynami z anglii, ktore byly na mojej uczelni na wymianie (tylko na rok, juz wyjechaly :( ) i one mialy niemal identyczne odczucia.
ale nie zrozum mnie zle, amerykanie z reguly sa bardzo zyczliwi i chetnie wysluchaja o polsce i beda nawet bardzo zaciekawieni:) wiec nie masz co sie obawiac, zakladaj taki watek na MUT, tym bardziej, ze tam jest tez "miedzynarodowa" atmosfera, bo poza amerykankami sa tam przeciez austriaczki, kanadyjki, finki i mnostwo innych, takze sila rzeczy ludzie tam sa ponad przecietna otwarci:) ogolnie amerykanie lubia takie ciekawostki (zawsze tez dodatkowy temat do small talka;) ) ale co z tego, potem i tak wracaja (zazwyczaj) do swoich wytartych sciezek;)
tak, film ten z nicholsonem, wg mnie portret ameryki tam (tej wlasnie bardziej prowincjonalnej, ktora nie jest tak reprezentatywna i rzadko pokazuja ja w filmach) jest nieprzeklamany. warto zobaczyc i porownac ze stereotypowa reprezentacja usa w innych filmach.
oczywiscie ten portret usa w tym filmie to sprawa drugorzedna, na pierwszym planie jest historia starszego czlowieka, bardzo wzruszajaca zreszta. bardzo, bardzo polecam. jack pokazal na co go stac.




vanilla_sky - 2005-06-27 18:16
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez Lazy_Morning Ciekawskie pytanko- jeśli można :D Co studiujesz? oj, zapomnialam napisac, ze studiuje sobie psychologie;)



bunny-pie - 2005-06-27 18:18
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez natii4 Jak ja nie lubię takich zaplanowanych miasteczek.Wszystko takie geometryczne,ładnie poukładane ....... Bleeeeee :( Ale tego nie zauwazysz, bo itak sie nie da wysc przy takich upalach :mad:



vanilla_sky - 2005-06-27 18:20
Dot.: emigrancki los;)
  tinker, ja tez w sumie nie mam kompleksow na tle akcentu, ale po prostu stwierdzam, ze nie raz zdarza sie ludziom dziwnie reagowac na to (zwlaszcza rdzennym amerykanom z "bialych jak snieg" miasteczek - taka byla moja ostatnia wspolokatorka, prawie ze mna nie rozmawiala, mimo, ze sie staralam zagadywac, ale ona byla otwarta tylko na rdzennych amerykanow, a mnie traktowala jak kosmite :confused: )
moze ja w ogole mam jakis ciezki akcent, bo mimo szczerych checi sporo osob nie moze zrozumiec co mowie, zaraz po tym jak mnie poznaja, potem sie przyzwyczajaja:)

a tak w ogole to mam przyjaciolke w niemczech i bardzo na niemcow narzeka;)




natii4 - 2005-06-27 18:20
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez bunny-pie Ale tego nie zauwazysz, bo itak sie nie da wysc przy takich upalach :mad: Do mieszkania na Alasce pewnie jesteś zbyt wielkim zmarzluchem,a do mieszkania w Kalifornii masz za słabe zdrowie :( :cmok:



vanilla_sky - 2005-06-27 18:21
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez natii4 Jak ja nie lubię takich zaplanowanych miasteczek.Wszystko takie geometryczne,ładnie poukładane ....... Bleeeeee :( NYC jest szalenie geometryczne (zwlaszcza manhatan) ale mi sie to akurat tam bardzo podoba:)



natii4 - 2005-06-27 18:24
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez vanilla_sky NYC jest szalenie geometryczne (zwlaszcza manhatan) ale mi sie to akurat tam bardzo podoba:) Ja ostatnio czytałam Szklany klosz i tam było coś takie-bohaterka patrzy na jakiej ulicy jest,potem na jakiej ulicy jest jej hotel i stwierdza,że musi iść n-ulic przed siebie ;)



lucille - 2005-06-27 18:25
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez natii4 Jak ja nie lubię takich zaplanowanych miasteczek.Wszystko takie geometryczne,ładnie poukładane ....... Bleeeeee :( A mnie się podoba to jezioro na środku :cool:



bunny-pie - 2005-06-27 18:27
Dot.: emigrancki los;)
  Mój narzeczony mówi, ze Amerykanie strasznie "leca" na akcent, nie wiem czemu :confused:



CzarnyElf - 2005-06-27 18:27
Dot.: emigrancki los;)
  2 załącznik(i/ów) Zgadzam sie z Toba Vanilla w 100%.Ja tez odczuwam to samo :(
a najbardziej mnie wlasnie drazni :
-brak spontanicznosci Amerykanow-wszytko musza miec zaplanowane ustalone,nawet najmniejsza wizyte chcby najblizszych czlonkow rtodziny,nie tak jak w Polsce -wpadalo sie do siostry kiedy sie mialo ochote :)
-ich niecierpliwosc-nie lubia na nic czekac dlugo
-brak chodnikow w malych miastach-niby taki rozwiniety kraj a moja wioska w swietokrzyskim byla lepiej pod tym wzgledem zorganizowana :)
-zamkniete spoleczenstwo- trudno nawiazac prawdziwe przyjaznie a nawet znajomosci-kazdy zajety.do tej pory nie mam zadnych kolezanek.
-sztucznosc-how are You oczywiscie zawsze wypada odpowiedziec Great and you?Ciekawa jestem czy by sie zdiwili jakby ktos odpowiedzial inaczej?
-denerwuje mnie tez ze mimo niezlej znajomosci angielskiego czasami nie rozumiem co ludzie do mnie mowia :(
-wszytsko tu jest duze a oni ciagle chca jeszce powiekszac wszytko-wieksze domy ,samochody,wieksze brzuchy :)-bo duzo jedza :)

Ogolnie jestem niezadowolona z miejsca w ktorym mieszkam,jest to male miasteczko ale niewiem czy duze miasto cos by zmienilo-tez pewnie czulabym sie samotna.Moim marzeniem jest California Chicago lub inne duze miasto.Moj maz mowi ze California ma duzo wad miedzy innymi jest strasznie drogo.Dla porownani wklejam moj dream house na jaki byloby mnie stac w Californi(blisko plazy) i moj dom w Springfield-cena jest taka sama :)W sumie to uwazam ze nasz dom jest za duzy i chcialabym mniejszy(ile ja sie namecze z koszeniem trawnika-taki jest duzy.



CzarnyElf - 2005-06-27 18:28
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez bunny-pie Mój narzeczony mówi, ze Amerykanie strasznie "leca" na akcent, nie wiem czemu :confused: Moj maz to samo twierdzi mowi ze moj akcent jest cute :)



vanilla_sky - 2005-06-27 18:32
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez bunny-pie Mój narzeczony mówi, ze Amerykanie strasznie "leca" na akcent, nie wiem czemu :confused: bo to egzotyczne, a egzotyka zazwyczaj pociagajaca jest:cool:



CzarnyElf - 2005-06-27 18:39
Dot.: emigrancki los;)
  zaraz ide na "miasto" hihihi i porobie kilka zdjec mojej wioski :)Wkleje pozniej :)



xanka - 2005-06-27 18:40
Dot.: emigrancki los;)
  Dziewczyny Emigrantki :) ja też z przyjemnością "Was poczytam" :) Pomimo, że moje doświadczenia emigranckie są prawie żadne (kiedyś kiedyś, zaledwie pół roku w Danii) ale za to moja rodzona siostra od 10 lat mieszka w USA w ohio, i jej doświadczenia są bardzo podobne do Waszych.
Vanilla tak dobrze się czytało Twojej opowieści, że może zaczniesz jednak tę książkę pisać ;) "Pamiętniki emigrantki " ;)

:cmok:



lucille - 2005-06-27 18:43
Dot.: emigrancki los;)
  A mnie się bardzo podobają amerykańskie domy - są takie duże i funkcjonalne - Twój tez mi się podoba :ehem: :o



vanilla_sky - 2005-06-27 18:51
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez CzarnyElf Zgadzam sie z Toba Vanilla w 100%.Ja tez odczuwam to samo :(
a najbardziej mnie wlasnie drazni :
-brak spontanicznosci Amerykanow-wszytko musza miec zaplanowane ustalone,nawet najmniejsza wizyte chcby najblizszych czlonkow rtodziny,nie tak jak w Polsce -wpadalo sie do siostry kiedy sie mialo ochote :)
no wlasnie, i przez to przyjaznie sa tu zupelnie inne niz w polsce. nie wyobrazam sobie do kolezanki amerykanki np w srodku nocy zadzwonic zaplakanej i blagac, zeby przyszla pocieszac

Cytat:
Napisane przez CzarnyElf -brak chodnikow w malych miastach-niby taki rozwiniety kraj a moja wioska w swietokrzyskim byla lepiej pod tym wzgledem zorganizowana :)
to samo z komunikacja miejska, nawet w malych polskich miastach duzo lepiej to wyglada niz tutaj w srednich misatach, moim zdaniem :cool:

Cytat:
Napisane przez CzarnyElf -zamkniete spoleczenstwo- trudno nawiazac prawdziwe przyjaznie a nawet znajomosci-kazdy zajety.do tej pory nie mam zadnych kolezanek. nie dziwie ci sie, ja kolezanki dopiero "zdobylam" na studiach, w akademiku, gdzie nie ma wyjscia - trza sie zakolegowac;) wczesniej dwa lata mieszkalam w springfield i chodzilam do community college i tez kolezanek nie mialam, moze kilka polek, ktore i tak rzadko kiedy maja czas sie spotkac :(

Cytat:
Napisane przez CzarnyElf -wszytsko tu jest duze a oni ciagle chca jeszce powiekszac wszytko-wieksze domy ,samochody,wieksze brzuchy :)-bo duzo jedza :) a co powiesz na ludzi, ktorzy kupuja sobie "trucki" mimo, ze nie maja rodziny ani nic? i tak sobie sami jezdza tymi truckami. co za strata paliwa, ile zanieczysczen dochodzi :mad: w ogole amerykanie maja w tylniej czesci ciala srodowisko (moja dbalosc o to to kolejne dziwactwo moje w oczach amerykanskich kolezanek... nazywaja mnie "environment nazi" i dalej robia swoje) - wyczytalam gdzies, ze 50% odpadow na ziemi pochodzi wlasnie z tego pieknego kraju :mad:

Cytat:
Napisane przez CzarnyElf W sumie to uwazam ze nasz dom jest za duzy i chcialabym mniejszy(ile ja sie namecze z koszeniem trawnika-taki jest duzy. no wlasnie, kolejne dziwactwo, ta dbalosc o domy i trawniki, nie dosc, ze strata zycia, to jeszcze wody, energii, ech:)



vanilla_sky - 2005-06-27 18:54
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez xanka Dziewczyny Emigrantki :) ja też z przyjemnością "Was poczytam" :) Pomimo, że moje doświadczenia emigranckie są prawie żadne (kiedyś kiedyś, zaledwie pół roku w Danii) ale za to moja rodzona siostra od 10 lat mieszka w USA w ohio, i jej doświadczenia są bardzo podobne do Waszych.
Vanilla tak dobrze się czytało Twojej opowieści, że może zaczniesz jednak tę książkę pisać ;) "Pamiętniki emigrantki " ;)

:cmok:
hehe, dzieki xanka, wreszcie wylalam z siebie swoje zale, ciesze sie, ze ktos ma to ochote czytac;) a jak bylo w danii? moj brat pojechal do szwecji robic doktorat i troche narzeka, ze szwedzi zamknieci w sobie i strasznie pija;) z tego co slyszalam, to w danii jest podobnie:)



bunny-pie - 2005-06-27 19:08
Dot.: emigrancki los;)
  2 załącznik(i/ów) Oj odradzam Kali, wiecie, mój TZ zarabia ponad 2500$ ale w porpownaniu do innych stanów to tak jak 1000$. Mieszkanie kosztuke 925$ i zgadnijcie ile salownów mam: 1 sypialnie,aaawww! A i wytrzymac z upalem da sie tylko nad morzem, tak gdzie drogo jak cholera. Musimy sie liczyc z kazdym centem :( Ta jego wyplata wydaje nie jak majatek, ale nic nie zostaje, same rachunki i ubezpieczenia.
No nie moge. Wszedzie brakuje kasy, boze, jeszcze teraz, póki siedze w niemczech, musze latac po wszystkich lekazach bo tu tylko 10 euro na kwartal jezeli idziesz do lekaza i to tylko raz placisz (no i karta ubezpieczeniowa 20 euro na miesiac). Ja tu musze wszystko zrobic, szczepenie, kontrole u dentysty, 5 paczek tabletek anty... A worki na smieci to $10!!!
Ja tez chce nad plaze, ale tam jeszcze drozej, my mieszkamy w bardzo bezpiecznym miescie, dlatego tak drogo, no i kazdy budynek z apartamentami ma swimming pool i exercise room, ale po co mi to? Zeby oblesny sasiad wyszedl na balkon z piwkiem i mnie obserwowal przy plywaniu?
TZ musi jeszcze 5 lat zostac w Kali i wtedy planujemy Maine. Kocham domy wiktorianskie. W prawdze wole morze od lasu ale nas chyba nigdy nie bedzie na to stac, taki dom z tarasem i 2 metrami do plazy to kosztuje z milionik.
Nieraz zastanawiam sie czy nas stac bedzie na dzieci, chcialam 3 ale moze bedziemy mieli tylko 1 albo zadne :cry:
Pokaze Wam mój wymarzony dom, taki planuje albo kupic albo wybudowac, jak dobrze pójdzie, jednak wydaje mi sie ze to tylko marzenia....

Ps: Mój TZ tez planuje zakup Trucka, blaganie i modlenie nic nie daje, wie ze pali paliwo ale kazdy w Kali jezdzi Truckami, ja ich nie lubie, a on jeszcze mi mówi, ze nie bedzie "tylko jezdzil", nie on chce "Rockclimbing" i "desert/dirt - cośtam" (< to jezdzenie po pustyni i rozwalanie samochodu) i chyba potem ta cala uzbierana kasa pójdzie na naprawe auta/ trucka:mad:

Fotka : Truck, jaki mój TZ chce (wedlug mnie strata kasa ) no i tak to w Kalifornii wyglada, tam normalnych babek prawie nie ma, wszystkie warjuja za tymi samchodami, i o czym z taka porozmawiac :confused:



Camomile - 2005-06-27 19:27
Dot.: emigrancki los;)
  Hej Vanilla :hi: i koleżanki Wizażanki :).
Przeczytałam sobie Twoją wypowiedź i tak sobie myślę, że mam bardzo podobne odczucia.

W Anglii jestem od niedawna (od marca tego roku), ale wcześniej mieszkałam 2 lata za granicą (w USA i Japonii). W Anglii czuję się najmniej obco, w końcu Polska jest bliżej niż z innnego kontynentu ;), no i mieszkam razem z TZ, ale uczucie obcości pozostaje.
Też mi się wydaje, że Angielki są powierzchowne, jakoś nie mogę załapać z nimi bliższego kontaktu - ale może za mało się staram, no i w sumie krótko jeszcze tu jestem... Ale wydaje mi się, że nie będzie tu takich przyjaźni jak w Polsce. No cóż.

Poza tym też mnie denerwują uprzedzenia do mnie z tej okazji że jestem Polką. Na razie nie spotkałam się z jakimiś bezpośrednimi komentarzami, ale mam parę osób w pracy (na szczęscie innym dziale), które twardo mnie ignorują. Nie jest to miłe, ale trudno, ja też przestałam je zauważać :D.

"Small talk" też mi się rzuca na nerwy, gadka o niczym, bez sensu...
I żałuję, że nie znam angielskiego na tyle, żeby rzucić dowcipną ripostę kiedy trzeba :(

A, pożalę się jeszcze :lol:. Nie cierrrrrpię ohydnego angielskiego jedzenia. To co nam serwują w stołowce w pracy przechodzi wszelkie granice. Aż mam ochotę zrobić zdjęcie;).

Ale sobie ponarzekałam. Pewnie im dłużej tu będę siedzieć tym więcej rzeczy do narzekania się znajdzie :rolleyes: , więc nie wykluczam, że jeszcze coś dopiszę później ;)

Czasem (czyli głównie w poniedziałki, ciekawe dlaczego...;)) dopada mnie też tesknota za rodziną, przyjaciółmi (na szczęście moja przyjaciółka przyjedzie w odwiedziny w sierpniu :jupi: ) i za miejscami, które lubiłam odwiedzać mieszkając w Polsce (warszawskie parki, Powsin, Wola Park:), wieś gdzie jeździłam często na wakacje itp. itd.).

Z drugiej strony jednak, to co się w Polsce dzieje (oglądam czasem wiadomości w internecie) tylko zniechęca mnie do mieszkania tam. I to prawda, że bycie "jedną spoza" jest 100 razy gorsze niż bycie "jedną z", to jednak cenię sobie spokojne i stosunkowo bezstresowe życie tutaj...
Zresztą pamiętam, że zawsze strasznie przeżywałam powroty do Polski po dłuższym pobycie za granicą i marzyłam żeby wrócić z powrotem tam skąd przyjechałam. Może teraz uda mi się zostać tutaj, tj. w Anglii, na dłużej. Trzymajcie kciuki:).
I piiiiiszcie jak Wam się mieszka poza granicami, BARDZO chętnie poczytam :ehem:

Tinker, a gdzie dokładnie będziesz mieszkać w Kaliforni, jesli można wiedzieć? (Jestem ciekawa, bo mieszkałam koło Santa Rosy, która jest niedaleko San Francisco i bardzo mile wspominam ten pobyt).

Pozdrawiam :hi:



jenn - 2005-06-27 19:30
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez vanilla_sky
- bariera jezykowa. moj angielski jest swietny, nie powiem, ale wciaz czuje sie "do tylu" w niektorych codziennych sytuacjach. czasem, kiedy trzeba cos powiedziec szybko, zazartowac, rzucic celma riposta - po angielsku te polaczenia w mozgu dzialaja duzo wolniej wiec czasem po prostu nie mowie nic, albo nie lapie dowcipu w pore, przez co czuje sie ograniczona w jakis sposob, bo nie moge byc do konca soba, nie moge pokazac na co mnie stac i kim jestem, przez co czesto czuje sie niezrozumiana.
- jak ludzie mnie nie rozumieja - mimo, ze mowie dobrze to mam mocny akcent i sporo jest ludzi, ktorym zajmuje sporo czasu przyzwyczajenie sie do tego jak wymawiam niektore slowa - na poczatku musze czasem powtarzac trzy razy zeby zalapali nawet najprostsze zdanie :eek:
-- sztucznosc i nieszczerosc. do zrzygania te puste slowotoki "how are you... good what about yourself... how is X... oh good, he's doing good" - i tak przez pol godziny pusta gadka doslownie o niczym. az brakuje mi przyslowiowego polskiego narzekania, przynajmniej jest efekt zaskocznia, bo sie nie wie nigdy na co dzis dana osoba bedzie narzekac;) a tu te wszystkie small talki identyczne sa. no i te sprzedawczynie rzucajace sie na mnie i pytajace "how are you" - tez mi sporo zajelo, zeby sie przyzwyczaic :mad:
Tak jakbym czytala o sobie. Ja jestem tu dopiero rok, jeszcze sie w pelni nie zaklimatyzowalam, wiele rzeczy ciagle mnie tu dziwi i razi ze zdwojona sila. Vanilla, Ty masz przynajmniej rodzine pod bokiem, to na pewno duzo daje.
Bariera jezykowa to to, co mnie najbardziej frustruje. Mimo, ze przebywam 99% czasu z Amerykanami (przyjechalam tu dla chlopaka), to aby opanowac angielski na poziomie naprawde swietnym, trzeba chyba kilku lat, nie mowiac juz o akcencie. Czasem zdarza sie, ze przekrece jakies slowo np. pick wymowie jak peek i juz nie wiedza o co chodzi :confused:
Pracuje z dziewczynami w moim wieku lub niewiele starszymi i jak slysze te ich codzienne gadki, to czasem nie moge "Wow, I love your skirt, it's so cute, oh my god it's so cute" - taka, jakby to powiedzic, nadmierna ekscytacja, mase uprzejmosci i komplementow, niewazne co zalozysz i tak wypada sie zachwycac. Ulubiony temat to diety. Kazda kobieta jest przez wiekszosc zycia na diecie, nie musze dodawac, ze i tak nie gubia zadnej wagi. Na kazdym zebraniu, na ktorym sa kobiety u mnie w pracy, obowiazkowa gadka o jedzeniu, kto ile zrzucil, a na stole mnostwo snackow. Po prostu obsesja. Naprawde smiesznie to wyglada, jak ktos opowiada o swojej nowej diecie z pelna buzia czipsow.



bunny-pie - 2005-06-27 19:41
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
"Wow, I love your skirt, it's so cute, oh my god it's so cute" - taka, jakby to powiedzic, nadmierna ekscytacja, mase uprzejmosci i komplementow, niewazne co zalozysz i tak wypada sie zachwycac. Oj tak, jak mój TZ mówi "Kissass"!!!!



BeataWi - 2005-06-27 19:41
Dot.: emigrancki los;)
  Ja na razie tak w skrocie ponarzekam (malo czasu) ale nadrobie to jeszcze :D
Zaczne moze od tego, ze tak jak Tikerbell mieszkam w Niemczech, juz ponad 15 lat i im dluzej tu mieszkam, tym bardziej mi sie tu nie podoba a tesknota za krajem rosnie :(
Tinker juz wspomniala o "milych" Niemcach i ich stosunku do rodziny ;) baaardzo polecam wam artykul na ten temat: http://www.joemonster.org/article.php?sid=3762
Dodam tylko, ze podpisuje sie pod nim obiema rekami i nogami, wszystko sie zgadza, co do joty :ehem:
Dodam jeszcze tylko, ze tutaj rowniez nie ma spontanicznych odwiedzin :nie:
trzeba sie najpierw umowic telefonicznie na spotkanie :rolleyes:
To na razie na tyle, ale ponarzekam sobie jeszcze :p: jak nie dzis to jutro :D

Pozdrawiam

:cmok:



natii4 - 2005-06-27 20:08
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez Camomile A, pożalę się jeszcze :lol:. Nie cierrrrrpię ohydnego angielskiego jedzenia. To co nam serwują w stołowce w pracy przechodzi wszelkie granice. Aż mam ochotę zrobić zdjęcie;). :hahaha: Ja zawsze jak jestem w Wielkiej Brytanii to mogę się tylko żywić w McDonaldsach :D :lol: To co oni nazywają pieczywem jest okropne-zarówno w wersji jasnej,jak i ciemnej bleeeeeeeee :(

Tinker-ile kosztuje taki domek,bo chyba ciężko zachorowałam :love: Jak jak kocham czasy królowej Wiktorii :cry:



bunny-pie - 2005-06-27 20:23
Dot.: emigrancki los;)
  Cytat:
Napisane przez natii4 Tinker-ile kosztuje taki domek,bo chyba ciężko zachorowałam :love: Jak jak kocham czasy królowej Wiktorii :cry: Zalezy gdzie, ale wydaje mi sie ze okolo milionika :cry: jak nie wiecej
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotoexpress.opx.pl
  • emigrancki los;)
     
     
    Pokrewne
     
     
       
    Copyright Š 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates